2,81 kilometra walki ze sobą

Nadeszła wiekopomna chwila. Po latach bezruchu i tygodniach przygotowań ruszyłem do biegu, do walki ze sobą. Ubrany w nowiutkie, niebieściutkie buty do biegania z aplikacją używaną przez zaawansowanych biegaczy miałem wiarę w bardzo dobry czas. Świadomość moich ograniczeń w postaci kompletnego braku wybiegania nie przeszkadzała mi żywić nadziei na zbliżenie się do celu już w pierwszym biegu. Cóż to byłaby za miła niespodzianka…

300 metrów z poprzedniego podejścia przebyłem równiutko tempem, które uznałem za właściwe na całe 5 kilometrów. Wypadłem na asfalt i biegłem dalej. Wiatr we włosach, kocie ruchy, wolność … Skończyło się po jakichś 600 metrach. Oddech znikł jakby płuca skurczyły się z 70%, nogi zrobiły się ciut miękkie i tak jakoś generalnie niefajnie mi się zrobiło Nawet przemknęła mi myśl „co ja tutaj robię” i wracaj chłopie do domu. Ale przezwyciężyłem chwilę słabości (pierwszą tego dnia) i pobiegłem a właściwie potruchtałem dalej. Jakieś 400 metrów dalej bo dopadła mnie druga chwila słabości i musiałem zatrzymać się. Wyłączyłem apkę i uznałem, że to jednak za dużo jak na pierwszy raz. Poniżej wyniki – 8:35 minuty, żeby przebiec 1 km! Szału nie ma…

rezultat-25-09

Postałem sobie tak z kilka minut i pomyślałem, że odpuścić sobie teraz to pierwszy krok to bycia zdziadziałym facetem już do końca życia. Ruszyłem więc dalej, choć już z zamiarem dobiegnięcia do torów (przecinają drogę około 1,5 km od mojego domu) i z powrotem. Walka była niezła w czasie tego biegu. Tuptałem, stawałem, ruszałem, motywowałem się, przekonywałem…A to był tylko bieg dla zdrowia 🙂 Aż ciekawe co w chwilach słabości robią ludzie, którzy mają przed sobą jakieś silne emocjonalnie cele. W każdym bądź razie przebyłem tę trasę już bez zatrzymywania całkowitego. Płuca wyrywały mi się na wolność, nogi próbowały biec w poziomie i generalnie wyglądałem jak po jakimś większym incydencie związanym z umęczaniem za karę. Na tyle, że troje ludzi się zapytało czy mi nie pomóc. A jedna Pani miała na to wyraźną ochotę, nawet nie byłem pewien czy potrzebuje mojej zgody na to 🙂 Na szczęście miałem jeszcze trochę sił a i teren był zabudowany wiec jakoś się obeszło bez tej pomocy. Za drugim podejściem przebiegłem już 1,8 km a i czas był trochę lepszy, nieco ponad 7 minut na 1 km. Wyniki na screenie poniżej:

rezultat-25-09-bieg2

Co czułem jak dobiegłem do domu. OGROMNE ZMĘCZENIE!!! Ale też WIELKĄ satysfakcję, że nie dałem się  prowadząc 2,81 km walki ze sobą. Wprawdzie nie zrobiłem 5 km tylko nieco ponad połowę ale zrozumiałem z czym będę się mierzył. I upewniłem, że choć to dość trudne dla mnie to jednak wymaga przede wszystkim koncentracji i konsekwencji w działaniu.

I to sprawi, że zakładane wyniki się pojawią.