Podsumowanie realizacji swojego celu

Święta Bożego Narodzenia… Już są 🙂 Tylko w jaki sposób tak szybko? Wydaje się, że zaledwie kilka tygodni temu myślałem o tym co chcę zrobić dla siebie w tym roku a tutaj ŁUP!!! Koniec roku już jest… Bez ostrzeżenia, bez sygnału że coś się dzieje. Nawet śniegu specjalnie nie było, żeby załapać iż coś się zmienia 🙂 No może ciemność była znakiem… Zaczęła pojawiać się coraz szybciej, zabierając promienie słońca a dając światło lamp (tam gdzie one stoją).  Sprawiając, że coraz więcej ludzi chodzi smutnych i markotnych… A zresztą, na pewno to nie jedyne oznaki tylko ja na to nie zwracałem uwagi bo dużo zajęć sobie znalazłem. Dlatego też po części zaniedbałem trochę przez ostatnie miesiące pisanie na blogu. Jednak teraz jest cudowny, magiczny czas Świąt i Nowego Roku. DUŻO się w nim dzieje ale też nastraja do zatrzymania się i refleksji nad przeżytym czasem. W tym też na podsumowanie realizacji swojego celu. A mój cel brzmiał jak poniżej:

Na koniec maja 2017 osiągnąć czas max 24 minut w biegu na 5km.

Tak z perspektywy czasu myślę sobie, że postawiłem sobie ambitne wyzwanie. Takie jednak  powinno być bo co za sens robić coś, co jest łatwe do osiągnięcia. Coś co można mieć bez większego wysiłku od tak, niemal z dnia na dzień? W każdym razie ostatecznie nie doszedłem do takiego poziomu jaki określiłem sobie na początku.

Mój wynik z przełomu maja/czerwca 2017 to średnio około 28,3 minut na 5 km.

Natomiast osobiście czuję olbrzymią satysfakcję. We wrześniu 2016 nie mogłem przebiec żadnego rozsądnej odległości. Po każdym przebytym kilometrze musiałem odpoczywać, łapać oddech jak ryba wyrzucona na brzeg. Każde wyjście wiązało się z ryzykiem, że już nie wrócę w domowe zacisze 🙂 Średni czas w minutach na kilometr wynosił pomiędzy 7,5 a 8 minut. A dystans za jaki się brałem to około 2,8-3 km. A w maju doszedłem do spokojnego biegu na dystansie 5km ze średnim czasem pomiędzy 5,30 a 5,45 minut na kilometr. Fajne jest to że po takim biegu nie jestem jakiś przerażająco zmęczony. Ot fajny wysiłek, który daje dużo frajdy. I myślę, że dobrze przygotowuje do dalszego rozwijania zwłaszcza długości trasy w czasie treningu.

Nie osiągnąłem celu wartościowego ale czuję, że jest OK!!!

Dodatkowo wspomnę o mniejszych celach (takich “podcelach” 🙂 ). Bo ich realizacja wpłynęła na wynik końcowy. We wpisie “SIŁA MAŁYCH CELÓW”  określiłem sobie następujące:

  1. Przynajmniej raz w tygodniu będę biegał na dystans nie mniejszy niż 3 kilometry.
  2. Przynajmniej raz w tygodniu będę miał jeszcze jedną aktywność związaną z rozwojem kondycji
  3. Przygotuję sobie narzędzie do pomiaru postępów w moim bieganiu (czas/km).
  4. Wprowadzę do końca października zmiany w swojej obecnej diecie
  5. Określę potrzeby w zakresie suplementacji organizmu

Poszło mi z nimi całkiem fajnie. Ciekawe jest to, że myśląc na początku o tym głównym nie wiedziałem jak się za niego wziąć. Po rozpisaniu go na mniejsze zdecydowanie łatwiej poszło w realizacji poszczególnych punktów.

AD.1 Realizowany na spokojnie, nawet w bardzo złych warunkach pogodowych (jedynie choroba przeszkodziła kilka razy).

AD.2 Realizowany też bez większych kłopotów. Wnosił fajną odmianę, wprowadza też pracę innych grup mięśni w porównaniu do biegania.

Ad.3 Apka do biegania załatwiła sprawę. Nawet nie robiłem sobie pliku exel bo nie było potrzeby 🙂

Ad.4 To był duży ruch. Trochę wsparłem się na radzie fachowca (wizyta u dietetyczki) ale wprowadzone zmiany dały bardzo dobre efekty. I oparte są na zmianie nawyków żywieniowych a nie jakichś drakońskich zakazach i nakazach 🙂

AD.5 Przy okazji punktu poprzedniego wprowadziłem sobie do diety suplementy Synergy World Wide i jestem z nich bardzo zadowolony.

Podsumowując:

Duży cel podzielony na mniejsze. Małe osiągnięte i choć w ostatecznym rozrachunku trochę zabrakło do pełnej realizacji, to mam poczucie olbrzymiej satysfakcji z tego co w tym temacie osiągnąłem.

I już myślę, co ustalę sobie na 2018 rok 🙂